środa, 5 października 2011

(16) Kalendarze trójdzielne

Zdają się idealnie symbolizować egzystencjalne uwikłanie człowieka. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. I my, małe czerwone istotki przesuwane niewidzialną ręką po z góry wyznaczonym torze. Mimo konieczności codziennego zmieniania położenia okienka, popularność kalendarzy trójdzielnych nie maleje i często od tego rytuału zaczynamy nowy dzień. Może ta pozorna interakcja z absolutem zwiększa nasze nadzieje na nieśmiertelność?

Kalendarze trójdzielne, w przeciwieństwie do planszowych zdecydowanie lepiej łączą funkcje użytkowe z marketingowymi, nie mając przy tym ambicji wypierania z naszych przestrzeni Słoneczników van Gogha czy też tajemniczego uśmiechu Giocondy.
Są wyrobem wieloczęściowym, stosunkowo skomplikowanym w konstrukcji: główka, plecki, trzy komplety kalendariów, okienko z paskiem oraz opcjonalnie etui. Każda z tych części wymaga uwagi projektanta i jest oczywiście polem do popisu dla różnego rodzaju chochlików poligraficznych. Przyjrzyjmy się im po kolei.

Kaszerowana czy zwykła
Główka to miejsce na prezentację marki. Pełni tę samą rolę co pani Halinka z piłą zębatą na kalendarzu planszowym (vide poprzedni odcinek Chochlika), lecz ze względu na znacznie mniejsze wymiary, zawarty tu przekaz musi być kompromisem, a najlepiej synergią treści i designu.
Wsparcia grafikowi udziela introligatornia, oferując tzw. kaszerowanie. Jest to usługa naklejania na podwójną warstwę tektury falistej, wydrukowanego wcześniej projektu. Dzięki tej operacji główka uzyskuje trwały i atrakcyjny wygląd.
Jeśli decydujemy się na ten zabieg pamiętajmy o matematyce:
  • szerokość netto główki musi być równa szerokości netto plecków
  • wymiar brutto winien uwzględniać spady po 15 mm z każdej strony na tzw. zawijkę
  • istotne elementy nie idące na spad winne być oddalone od krawędzi o minimum 10 mm - jest to wymóg bardziej estetyczny niż technologiczny, gdyż główka kaszerowana sprawia wrażenie wypukłej i elementy umieszczone zbyt blisko krawędzi, optycznie się gubią.
Ponadto na główce, zawieszona jest całość kalendarza, więc trzeba uwzględnić miejsce na gustowną dziurkę lub zlecić drukarni doklejenie od tyłu plastikowej zawieszki.
Oczywiście kaszerowanie to dodatkowy koszt. Szukając oszczędności można z niego zrezygnować i wtedy projektujemy główko-plecki, wraz z kosztem obniżając jednak atrakcyjność produktu końcowego.

Grunt to mieć dobre plecy...
W naszej drukarni nie musisz mieć specjalnych pleców, aby gratis pobrać rozrysowania do typowych rodzajów plecków. Tak więc, podobnie jak to jest z wykrojnikami, zanim przystąpisz do tworzenia własnych, nowatorskich rozwiązań przypatrz się sprawdzonym wzorcom.
Plecki są przede wszystkim stelażem utrzymującym całą konstrukcję kalendarza i miejsc na umieszczanie treści jest niewiele. Głównie są to pola pomiędzy kalendariami oraz stopka poniżej ostatniego z nich. W trzech miejscach plecki są bigowane, celem ułatwienia ich złożenia na czas transportu.
Istotne jest prawidłowe rozplanowanie poszczególnych bigów:
  • odleglość pomiędzy pierwszym bigiem a krawędzią górną winna wynosić 20 mm
  • odległość pomiędzy pierwszym i drugim bigiem musi być taka sama jak odległość pomiędzy drugim i trzecim
  • odległość pomiędzy ostatnim bigiem a dolną krawędzią ma być o 5 mm większa od wysokości główki
  • ewentualne teksty pomiędzy kalendariami nie powinny wchodzić na bigi, gdyż to pogorszy ich czytelność.

Jeżeli plecki są zadrukowywane aplą, w miejscach sklejania należy aplę "wybrać". Wymiary wybrań:
  • na sklejenie plecków z główką (górny pasek): wysokość 40 mm , szerokość równa szerokości plecków
  • na sklejenie kalendariów z pleckami - szerokość i wysokość pomniejszona o pięć milimetrów z każdej strony, w stosunku do szerokości kalendariów.
To, co tu brzmi tak enigmatycznie, będzie znacznie łatwiej zrozumieć patrząc na rozrysowanie, którego ze względu na charakter i objętość felietonu nie możemy dodać.

No i ta cała reszta...
Wydawać by się mogło, że kalendaria jako główny element kalendarzy, będą potraktowane przez Chochlika w sposób specjalny, a tymczasem jest to standardowa produkcja, którą w zasadzie można w całości powierzyć drukarni wybierając spośród proponowanych przez nią gotowców.
Zaoszczędzimy w ten sposób zarówno czas, pieniądze jak i stres wynikający z ryzyka pominięcia przy składzie któregoś z licznych dni wolnych od pracy. Nikt nam tego nie wybaczy, a szczególnie pracownicy Klienta końcowego.
Indywidualistów, chcących jednak projektować własne kalendaria, zachęcam do zapoznania się z tabelami typowych wymiarów okienek, aby wielkością zastosowanego kroju wstrzelić się w ich wewnętrzne światło. Nie ma nic bardziej wkurzającego w kalendarzu, jak data, której nie widać.
Kolor okienek dobieramy pod główkę. Bezapelacyjnie króluje czerwony, granatowy, zielony i czarny.
W obiegu istnieją dwa sposoby mocowań pasków plastikowych, po których poruszają się okienka: mocowania gumkowe i bezgumkowe. Tylko przyzwyczajenie i lęk przed zmianami może skłaniać niektórych do opowiadania się za tymi z gumką. Natomiast prawdziwą rewolucję w branży "okiennej" szykują nam producenci przezroczystych kółeczek z folii, które same od siebie trzymają się powierzchni kalendariów i nie potrzebują żadnych prowadnic. Ale rynek kalendariów w Polsce jeszcze ich nie zaakceptował. Widać lobby gumkowe ma ciągle mocne plecy.
Kiedy do plecków przytwierdzimy główkę i kalendaria, opaszemy je prowadnicą z okienkiem, a całość złożymy wzdłuż dobrze zaprojektowanych bigów, brakuje nam jedynie kartonowego etui, które drukarnia powinna posiadać w standardowej ofercie. Nie wypada przecież aby kalendarz pełniący rolę gadżetu reklamowego, rozłożył się niechciany w trakcie jednej z tych kurtuazyjnych wizyt, jakie każdego roku uskuteczniają handlowcy, wprowadzając jeszcze większy zamęt w przedświąteczny nastrój, kiedy i tak każdy chodzi zakręcony jak słoik z chrzanem.



Z chochlikowym pozdrowieniem
Ilustracje: Bronisław Józefiok

2 komentarze:

  1. Mam w zanadrzu straszną historię z kalendariami, które odpadały. Projekt był przewspaniały, kalendaria też projektowane, z uwzględnieniem wszelkich świąt i wolnych dni w Europie (ma-ka-bra..., 3 tygodnie wyjęte z życia).
    1. Rzecz była wyprodukowana przez sprawdzoną wielokrotnie drukarnię na ostatni moment (zresztą to nic szczególnego), klient dostał paczki na lotnisko na pół godziny przed odlotem do Niemiec, do swoich wspólników.
    2. Po trzech dniach telefon od klienta, że kalendaria odpadają. Po naradzie zdecydowano o wyprawie po całą partię w celu przywiezienia ich i przeklejenia kalendariów.
    3. Drukarnia miała na to dwa dni, a dwa dni zajęło mojej koleżance sprawdzenie, czy rzeczywiście się trzymają. Trzymały się. Kalendarze ponownie opuściły Polskę.
    4. Po tygodniu ponownie telefon, że... I że więcej szans nie będzie, koniec z kalendarzami, mimo przyjaznej ceny i fantastycznych projektów.

    5.Miejsca pod klejenie były niezadrukowane. Klej podobno taki jak zawsze i jak zawsze użyty. Moje podejrzenia dotyczą temperatury, w jakiej były składowane i wilgotności, w jakiej klejone. Ktoś mi też zasugerował, że być może drukarnia oszczędzała na papierze i drukowała kalendaria w poprzek arkusza, zamiast wzdłuż (albo odwrotnie) cokolwiek to znaczy.

    W każdym razie, do dziś myślę o tym ze zgrozą.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Mlk - w wielu sytuacjach przyczyną tego rodzaju problemów jakie opisujesz jest pośpiech. Jeżeli np. terminy były jak zwykle napięte, kalendarze nie miały odpowiedniego czasu i warunków na wyschnięcie, mimo wybrania miejsca pod klejenie i zastosowania właściwego kleju efekt mógł być taki jak opisujesz. Nie wydaje mi się aby włókno papieru miało tu coś do rzeczy.
    Trochę o włóknie będę pisał w jednym z najbliższych felietonów. Niektórzy projektanci natomiast aby się ustrzec przed efektem odginania się kalendariów przy wystąpieniu niewłaściwego włókna stosują wykrojnik na plecki z półokrągłymi zaczepami, o które zahacza się kalendaria aby nie odstawały od ściany...:) Trochę to je też wzmacnia i osłabia możliwość odklejania się.
    Pozdrawiam - no i już w ramach autoreklamy zapraszam do korzystania z naszego projektu taniego druku www.print4all.pl gdzie kalendaria z pewnością nie odpadają...:)
    Pełna informacja o "chochlikowej" na drukarni www.cuddruk.pl

    OdpowiedzUsuń