środa, 28 września 2011

(15) Kalendarze, czyli zaskoczenie w poligrafii

Zaskoczenie to stan, który permanentnie nas zaskakuje. I to w sytuacjach wydawałoby się łatwo przewidywalnych. Drogowców zaskakuje zima, maturzystów maj, podatników termin oddania PIT-u.  
W marketingu, często wielkim zaskoczeniem jest nowy rok. Przygotowanie kalendarzy odkłada się bowiem na ostatni kwartał, miesiąc bądź tydzień roku, pakując się tym samym w najtrudniejszy i najdroższy okres w poligrafii.




Są oczywiście rodzynki w cieście, które w sezonie uważanym za ogórkowy uporały się już z tematem. Dla tych roztropnych Klientów, wiele równie roztropnych zakładów poligraficznych przygotowało promocje i kalendarze drukowane w lipcu lub sierpniu są kalkulowane znacznie przyjaźniej.
   Przytłaczającej reszcie śpieszę z paroma chochlikowymi radami, aby przy projektowaniu kalendarzy uniknąć błędów i nieporozumień, mogących pogłębić tę jesienno-zimową traumę. Zacznę jednak jak zwykle od refleksji natury ogólnej.

Dama z łasiczką
W grudniu każdego roku moja babcia z namaszczeniem zasiadała przy stole kuchennym. Wyciągała wielkie krawieckie nożyce, którymi nie wolno było ciąć papieru bo się stępią. Tego dnia babcia jednak robiła wyjątek. Ze świątecznego numeru gazety wycinała kalendarz na rok następny. Składał się z dwunastu słupków wypełnionych imionami wszystkich świętych pańskich. Babcia brała czerwoną kredkę i kolorowała święta zniesione przez komunistyczne władze. Potem za pomocą kleju marki „Klej biurowy” przytwierdzała kalendarz do wewnętrznej strony drzwi kuchennych. Był to terminarz i planer dla całej naszej rodziny i każdy mógł według niego zarządzać własnym życiem.
W stołowym obok zegara wisiał obraz Leonarda da Vinci – Dama z łasiczką autorstwa stryjka Kazika. Namalowany kiepskimi farbami na preszpanie, był prezentem i dowodem jednocześnie, że pochodzimy z zacnej, artystycznej rodziny. Z biegiem lat obraz wyblakł i kolory zgasły. Któregoś dnia da Vinci zniknął, a w jego miejsce pojawił się „zdobyczny” kalendarz „Orbisu”, ze sloganem Wańkowicza-copywritera „Lotem bliżej”. I tak to się zaczęło.

Ile jest kalendarza w kalendarzu
Zarządzanie sobą w czasie, niesłusznie nazywane "zarządzaniem czasem", staje się dziś kluczem do sukcesu zarówno w biznesie jak i w życiu prywatnym. Od właściwego zaplanowania dnia, tygodnia, roku, a nawet reszty życia, zależy efektywność naszych działań, skuteczność realizacji wyznaczonych celów, a tym samym wzrost poczucia tzw. dobrostanu, cokolwiek pod tym słowem rozumiemy.
W tym procesie kalendarze winny pełnić swoją istotną rolę, aczkolwiek bywa często, że nawet odczytanie bieżącej daty nie należy do prostych zadań, kiedy ze ściany spogląda na nas zakładowa seksbomba z piłą zębatą w ręku.
Funkcja informacyjna i użytkowa kalendarzy ustępuje coraz częściej funkcji reklamowej i marketingowej, co samo w sobie nie byłoby jeszcze czymś najgorszym, gdyby nie zalew tandety w ich projektowaniu.
Koszt profesjonalnej sesji fotograficznej jest dla wielu firm zbyt wygórowany, po co zresztą wydawać tyle pieniędzy, skoro pani Halinka z personalnego ma równie ładną figurę, do zdjęć zapozuje za bon do stołówki, a pan Janek z BHP kupił sobie właśnie w markecie nowy kompakt z milionem pikseli i w sali szkoleń dmuchną razem sesję jak trzeba. Potem syn prezesa obrobi to wszystko w Corelu i kalendarz będzie cacy.
Moja pierwsza chochlikowa rada brzmi: jeśli nie macie odpowiednich funduszy na przygotowanie kalendarza – nie róbcie go wcale. Nic tak nie zepsuje wizerunku waszej firmy jak pani Halinka z piłą zębatą, na tle wykresów mówiących o ciągłym spadku współczynnika wypadkowości w firmie.

Poproszę srebrne z dziurką
W czasach słusznie minionych wystarczały cztery pinezki lub taśma klejąca aby pozyskany w ramach "wyrazu wdzięczności" lub "dowodu uznania" kalendarz planszowy przytwierdzić na drzwiach pokoju biurowego lub na szafie z aktami. Dziś to za mało, a proponowanie "wziątki" w postaci kalendarza z gołą panienką budzi jedynie grymas lekceważenia.
Niezbędnym elementem wykończeniowym kalendarza jednoplanszowego są listwy. Umieszczone na górnej i dolnej krawędzi pełnią zarówno rolę usztywniającą, jak i czysto estetyczną. Ułatwiają także jego sprawne zawieszanie.
Listew winno być dwie (górna i dolna), mimo iż teoretycznie wystarczy jedna. Najczęściej stosowane zamocowanie to jedna dziurka lub zawieszka na górnej listwie. Rzadziej używa się dwóch lub więcej dziurek, głównie w celu wykorzystania nylonowych żyłek do wieszania kalendarzy "w powietrzu" .
Ważne jest aby kolor listew i typ zamocowań wynikał z decyzji grafika i wchodził w skład projektu, gdyż listwy są integralną częścią kalendarza i w naturalny sposób dopełniają design całości. Tymczasem nagminną praktyką jest zamawianie w drukarni najtańszych listew metalowych z dziurką, bez konfrontacji z projektem i projektantem.
Należy jednak pamiętać, że listwy w kolorach typowych (w tym te najpopularniejsze srebrne z dziurką), są przeważnie w stałej ofercie producentów. Na pozostałe często trzeba czekać po kilkanaście dni. Jeżeli kalendarz jest zlecony do druku w okresie letnim problemu nie ma, ale jeśli zlecenie przychodzi w wigilijny wieczór, szansa na terminowe zdobycie nietypowych kolorystycznie listew, jest równa szansie usłyszenia zwierząt mówiących tej nocy ludzkim głosem.

Kłopoty z wymiarami
Jasno określony winien być także wymiar kalendarza. Najlepiej jeśli jego szerokość, podaną w milimetrach, zna zarówno projektant, dział zlecający druk, jak i sama drukarnia.
W gorącym okresie przedświątecznym listwy do kalendarzy zamawia się z dużym wyprzedzeniem. Trzeba więc precyzyjnie znać szerokość kalendarza, gdyż o ile za długie listwy można jeszcze dociąć na miejscu, to za krótkie idą na przemiał.
Nieporozumienie w wymiarach wynika często z niewłaściwego rozumienia formatów brutto i netto papieru. Sprawę poruszaliśmy już kiedyś, tu podam jedynie najprostszy przykład.
Kalendarza formatu B1 (700 x 1000 mm) nie da się wydrukować z papieru B1. Po odliczeniu miejsca na skalę, łapki i spady maksymalna szerokość kalendarza będzie wynosić 676 mm. Dostosowawszy do niej proporcjonalnie wysokość (max 990 mm), uzyskujemy wymiar, na który należy projektować kalendarz i zlecać zakup listew.
Właściwe rozrysowanie i prawidłowe wymiary są szczególnie istotne przy projektowaniu kalendarzy wielodzielnych, ale to już temat na następny odcinek…

Z chochlikowym pozdrowieniem
Ilustracje: Bronisław Józefiok

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz