środa, 6 lipca 2011

(3): Wyroby teczkopodobne

W tak zwanych słusznie minionych czasach życie było proste, wręcz prostackie. Poligrafia też. Uwodzenie klientów feerią barw i wymyślnością kształtów, było zarówno technicznie jak i ideologicznie trudne, a praktycznie niepotrzebne. Teczki (bo o nich dziś mowa) kojarzyły się bardziej z tajnymi archiwami SB, niż z podstawowym gadżetem marketingowym. Siermiężne, wiązane w pętelkę, szaro-bure twory, stanowiły nieodzowny atrybut socjalistycznej biurokracji.

Dzisiaj, działy kreacji (zupełnie niesłusznie nazywane działami kremacji lub rekreacji) projektując teczkę stają na głowie, aby zadziwić swojego klienta ilością kolorów specjalnych, lakierów, złoceń i srebrzeń, wklęsłości i wypukłości. No i do tego te kształty, sposoby zamykania, dodatkowe tajne miejsca na wizytówki, długopisy, płyty DVD. Bywa, że teczka stanowi twór na tyle samowystarczalny, że aż szkoda coś do niej wkładać. W sam raz na gift reklamowy, średnio przydatna do przechowywania w niej więcej niż jednej kartki. 
     Kiedy na moje biurko trafia zlecenie na teczkę, a w okienku analizatora FTP pojawia się plik produkcyjny, mogę w ciemno obstawiać, iż kontroling skończy się wysmażeniem protokołu niezgodności.

Otwarte drzwi
Ilustracja:  Bronisław Józefiok
Obmyślając kształt teczki nie wyważajmy więc otwartych drzwi. Liczące się drukarnie udostępniają swoim klientom pliki z gotowymi wykrojnikami, zarówno w wersji otwartej jak i wynikowej.
Korzyści z przestrzegania tej zasady są co najmniej trzy: oszczędność czasu (kłania się temat zarządzania sobą w czasie), oszczędność pieniędzy (korzystając z gotowych wykrojników unikamy ponoszenia kosztów wykonania nowego wykrojnika i mamy w ten sposób pierwszy plus u pani księgowej) i oszczędność zdrowia psychicznego szefa. Wyobraźcie sobie bowiem wyraz jego twarzy, kiedy po wydrukowaniu nakładu okazuje się, że teczka nie da się prawidłowo złożyć, gdyż pominęliście w projekcie jeden malutki element skrzydełka (Szefie, sam Pan widział, że w tym amoku nie było czasu na sprawdzenie...).

Karton czy kreda
Skoro mowa o oszczędnościach warto jeszcze raz uśmiechnąć się w stronę pani księgowej celem pozyskania drugiego cennego plusika. Okazja jest wyśmienita, bo od wyboru materiału, z którego ma być wykonana teczka, zależy z pewnością jej cena końcowa.
Oczywiście najtańsze są szare kartony, ale trzeba niezwykłego daru przekonywania aby wykorzystując eko- lub retro modę nakłonić klienta do tego surowca. Prawdę mówiąc gra nie warta jest świeczki, bo możemy niebezpiecznie zbliżyć się do szaroburych (po)tworów z czasów PRL-u. Natomiast na drugim końcu skali cenowej znajdują się białe kartony dwustronnie powlekane. Tu warto się zastanowić, bo stosując zamiast kartonu, kredę matową o gramaturze 350g, nie tracimy nic na jakości produktu końcowego, a zyskujemy na cenie.
Uzbrojeni więc w dwa cenne plusiki u pani księgowej, możemy trochę zaszaleć przy wyborze rodzajów zastosowanych uszlachetnień, ale na wszelki wypadek parę groszy zostawmy sobie na cele walidacji.

Model, prototyp - czyli walidacja
Słowa te musiały się wreszcie pojawić, bo przygotowując teczkę do druku nie powinno nigdy tego etapu projektowania zabraknąć. Trzeba sprawdzić, czy teczka się dobrze składa i zamyka, czy mieszczą się w niej wymagane ilości i formaty dokumentów, czy ważna treść merytoryczna nie zachodzi na bigi i spady.
Zupełnie niedawno rozpatrywaliśmy reklamację klienta, który projektując teczkę, nie przewidział kolejności zachodzenia na siebie skrzydełek, w efekcie czego sam sobie przesłonił własne logo. W procesie walidacji nawet pomniejszonego modelu, niezgodność ta z pewnością została by wychwycona.
W sytuacji idealnej powinniśmy wydrukować prototyp w skali 1:1, na identycznym podłożu, jaki będzie użyty do realizacji głównego nakładu. Szczęśliwi ci, którzy dysponują ploterem odpowiednio formatu. Reszcie pozostaje klej, nożyczki i wiele cierpliwości, a spryciarze korzystają z usługi wycinania laserem, jaką proponują niektóre firmy wykonujące wykrojniki.

Plik produkcyjny
Przebrnęliśmy wreszcie przez etap dopasowania wybranego wykrojnika do wizji graficznej, która powstawała skrycie przez te wszystkie noce poprzedzające deadline. Zwalidowany prototyp z podpisem prezesa zleceniodawcy, lśni już na naszym biurku. Teraz pozostaje jedynie przekazać plik produkcyjny do drukarni.
Wspomnę więc na koniec o dwu świętych (a więc prostych) zasadach, które obowiązują w trakcie przygotowywania do druku teczek i wyrobów teczkopodobnych (ach ten PRL ciągle gdzieś w tle się plącze).
Pierwsza święta zasada: jeżeli w pliku wynikowym umieszczacie całość projektu na jednej stronie, zadbajcie aby elementy dodatkowe takie, jak wykrojnik, maska na lakier, matryca do tłoczenia. były zdefiniowane w kolorach dodatkowych z włączoną opcją overprint. W przeciwnym razie wydrukują się one razem z pracą główną bądź wytną w niej swoje kształty, co nikomu na dobre nie wyjdzie. Nie do rzadkości zaliczam sytuacje, kiedy klient dostarcza pliki z projektem teczki w CMYK-u, na który nałożony jest wykrojnik w blacku, lub w kolorze dodatkowym, ale bez włączonego nadruku.
Najbezpieczniej jest dostarczyć wszystkie pliki osobno Zalecam jeden wielostronicowy pdf zawierający na kolejnych stronach: podgląd całości, pracę do druku, wykrojnik, maskę na lakier, matryce itp. Ważne, aby wymiar wszystkich stron pliku był identyczny, za co do grobowej deski będą wam wdzięczne nasze panie z impozycji (a cóż więcej potrzeba nam, nad wdzięczność naszych pięknych dam).
Druga święta zasada: projekt brutto teczki, bez względu na kształt wykrojnika winien być prostokątem maksymalnie wypełnionym tłem użytym w pracy. Ma to szczególne znaczenie wtedy, gdy w pracy stosowane są ciemne aple. Unikniemy w ten sposób ryzyka powstania efektu pasmowania, a kolor na całej powierzchni teczki będzie jednolity.
Przypominam także, iż projektując teczkę winniśmy zadbać o spady (min. 3 mm) i bezpieczne odległości od linii cięcia (4 mm). Ja wiem, że ciągłe mówienie o spadach to oczywiste nudziarstwo, ale podobno ten typ chochlików tak ma.
6-07-2011

z chochlikowym pozdrowieniem
Andrzej Gołąb


7 komentarzy:

  1. Andrzej, świetny tekst, sama prawda, ale z drugiej strony powiem Ci, że ciągle człowiek ma nadzieję, że wymyśli coś nowego :D tzn. nową, niepowtarzalną teczkę... i Klient to kupuje :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej! ktoś zauważył, ze księgowość też bierze udział w produkcji teczki... może innymi narzędziami ... Andrzeju Twoje akcje wzrosły!

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja poproszę o nowy długopis....

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam do lektury komentarzy do tego tekstu, które ukazały się na portalu www.signs.pl
    link do artykułu:
    http://www.signs.pl/article.php?sid=12963

    OdpowiedzUsuń
  5. Generalnie cały blog mi się bardzo podoba!
    Pięknie!

    Tutaj tylko jedna moja skromna uwaga - kreda nie za bardzo nadaje się na teczki - pęka, jest zbyt sztywna.
    Oczywiście niektórzy straceńcy drukują kredę 350, bo czasem występuje w A+ i jest tańsza od Arktiki, ale ja nie zalecam kredy, jeśli nie jest obustronnie zafoliowana.

    To tak technicznie, ale blog piękny, sam bym coś wpisał, ale wybory to słaby czas na twórczość ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niby znam, ale czytam z przyjemnością. Nigdy nie jest za późno, żeby dowiedzieć się czegoś nowego, ewentualnie potwierdzić posiadaną wiedzę.
    Bardzo dobry blog i rzetelnie a do tego jasno napisany.
    Będę tu stałym gościem :)

    OdpowiedzUsuń