czwartek, 21 lipca 2011

(5): Kolorowe jarmarki

Aby grafik mógł dogadać się z drukarzem nie wystarczy dobra wola i wysoki poziom empatii. Potrzeba także jasno zdefiniowanych pojęć, którymi rozmówcy będą się posługiwać, gdyż głównym tematem tych dyskusji (oczywiście poza sportem, kobietami i szybkimi samochodami) są kolory. Ich nazw uczymy się od dziecka, ale w poligrafii wiedza ta na niewiele się przydaje, gdyż obarczona jest zbyt wysokim stopniem subiektywizmu.

Oliwki z marketu
Do znudzenia opowiadam wszystkim przebieg niebywałej rozmowy o kolorach, jaką swego czasu przeprowadziłem telefonicznie z klientem. Na tapecie był dwukolorowy plakat, który klient drukował u nas co miesiąc, za każdym razem z inną treścią i innym kolorem dodatkowym Ponieważ jak zwykle zamarkował go cyanem i nie sprecyzował o jaki kolor mu chodzi, zadzwoniłem do niego w tej sprawie.
     - Proszę podać numer koloru.
     - Nie znam numeru, ale chodzi mi o taki mniej więcej oliwkowy...
     - A konkretnie....?
     - Najlepiej jak pan pójdzie do supermarketu i sprawdzi na stoisku z oliwkami.
     - A który gatunek oliwek pan preferuje? - zapytałem grzecznie i na wszelki wypadek szybko odłożyłem słuchawkę, aby nie parsknąć w nią śmiechem.
Po powrocie do domu, otworzyłem lodówkę. Na półeczce stały trzy słoiczki z oliwkami: jedne zielonkawe, drugie ciemnogranatowe, a trzecie brązowawe . Spojrzałem na etykietki. Brązowe oliwki miały przekroczony o miesiąc termin przydatności do spożycia i uznałem, że w sam raz nadają się na próbkę koloru. W dwa dni później otrzymałem pismo reklamacyjne. W uzasadnieniu klient napisał: Kolor plakatów niezgodny z dyspozycją przekazaną telefonicznie do drukarni.

Farby z kibla
Ilustracja:  Bronisław Józefiok
Aby uchronić drukarza od ciągłego biegania do marketu i sprawdzania, o jaki kolor klientowi chodzi, większość barw, których nie da się wydrukować za pomocą farb triadowych (CMYK) i hexachromowych (HKS), znormalizowano, ponumerowano i ułożono w tablicach kolorów zwanych pantonami.
Są to tak zwane kolory spotowe, kolory z puszki, albo jak kto woli kolory z kibla. W tej ostatniej nazwie być może chodzi o to, że w obszarze komunikacji pomiędzy grafikiem a drukarzem tablice kolorów pantonowych dają gwarancję porozumienia na poziomie osiągalnym wcześniej, dopiero po wspólnym opróżnieniu wiaderka piwa*.
Nie wyobrażam sobie dziś drukarni, w której nie byłoby kompletu wzorników barw dostępnych na każdym stanowisku drukarskim. Natomiast mam wrażenie, iż w wielu studiach graficznych taki zakup ciągle wydaje się niepotrzebnym zbytkiem. Można to próbować zrozumieć, gdyż po co grafikowi dodatkowa paleta barw skoro ma je wszystkie dostępne w każdym profesjonalnym programie graficznym. Problem jednak w tym, że to co grafik widzi na ekranie swojego monitora odbiega dalece od tego co drukarz widzi w swoim kiblu, kiedy miesza farbę o podanym przez grafika numerze.
Zanim więc wydacie wiele tysięcy na super monitory i wypasione systemy kalibracji, wyskrobcie kilkaset złotych na komplet markowych wzorników kolorów. Wtedy jest szansa, że zarówno grafik w agencji jak i drukarz w drukarni, patrząc na znormalizowaną próbkę pantonu o tym samym numerze, będą widzieć mniej więcej ten sam kolor. W studiu graficznym „print4all" używamy poniższego zestawu wzorników, który możemy polecić jako wymagane minimum:
  • Pantone Formula Guide Coated (podłoże powlekane)
  • Pantone Formula Guide Uncoated (podłoże niepowlekane)
  • Pantone Formula Guide Matte (podłoże matowe)
  • Pantone Color Bridge Coated Euro (porównanie kolorów Pantone i CMYK)
  • Pantone 4-color process guide coated (podłoże powlekane)
  • Pantone 4-color process guide uncoated (podłoże niepowlekane)

Kibel farby emulsyjnej
To już trzeci kibel w tym tekście, a gdzie tam jeszcze koniec. Kolejny wydatek poprawiający niewątpliwie komfort komunikacji na linii grafik-drukarz, to biała farba do malowania ścian. Można ją nieco złamać puszką czarnej, jeśli komuś nie przeszkadza lekko szary wystrój wnętrz. Ważne aby kolor ścian zarówno w studio graficznym jak i w hali maszyn był neutralny.
Jeżeli jeszcze do tego, zakupimy grafikom śliczne czarne koszulki z napisem: „Kocham swoją pracę (kolor ubrania nie namąci na ekranie, a napis będzie afirmował otoczenie) oraz w studiu usuniemy migocące na żółto żarówki i zawiesimy lampy emitujące łagodne białe światło, mamy nie tylko szansę na zgodność z odpowiednim punktem normy ISO, ale także na zgodę pomiędzy grafikiem a drukarzem (do czasu panowie, do czasu...).

Fałszywki
Częstą praktyką przy projektowaniu prac do druku jest markowanie koloru specjalnego którymś z „wolnych” kolorów CMYK-owych, lub wstawianie w jego miejsce dowolnego koloru pantonowego. Jednocześnie do zlecenia klient dostarcza wtedy fizyczną próbkę koloru, o który mu naprawdę chodzi. Zazwyczaj jest to wcześniej zrealizowany już wyrób poligraficzny. Praktyka dopuszczalna acz pachnie lekko amatorszczyzną i niesie ze sobą pewne zagrożenia.
Przede wszystkim „oszukany” zostaje zarówno system zalewkowania na RIPie jak i działający w coraz większej ilości firm, informatyczny system zarządzania procesami typu MIS. Wprowadzane są do niego bowiem fałszywe informacje o kolorach, o czym musi być powiadomiony drukarz, aby nie wziął ich potem „na poważnie”. Jeżeli takie sytuacje są na porządku dziennym, z czasem drukarz przestaje brać „na poważnie” wszelkie zapisy istniejące w systemie i kieruje się wyłącznie własnym „czujem”.
W samej próbce koloru także kryje się pewien chochlik a raczej diablik. Bywa bowiem, ze jest to wyrób poligraficzny, który przeszedł już procesy uszlachetniania takie, jak np. foliowanie. W efekcie jego kolor uległ zmianie, gdyż folia, nawet ta najlepsza, zazwyczaj przyciemnia. Drukarz namieszawszy sobie w kiblu farbę, „jedzie” pod tą próbkę i jak ma dobry dzień, to trafi w kolor wyśmienicie. Następnie wydrukowane arkusze są także foliowane i finalnie kolor wychodzi zbyt ciemny. Kończy się to protokołem niezgodności i w najlepszym wypadku obniżeniem wartości faktury. A grafik klienta jest kryty: przecież uprzedzałem, że to fałszywka.
Tak więc ostatni kibel w tym tekście, to kibel zimnej wody wylany na głowę grafików-fałszerzy: Panie i Panowie, bez jaj proszę...


* Czytelnikom, szczególnie spoza Śląska, należy się małe wyjaśnienie: użyte w tekście słowo kibel oznacza wiadro, a nie ubikację.
20-07-2011

z chochlikowym pozdrowieniem
Andrzej Gołąb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz